Alejka

jesse

Upadł na ziemię masując sobie czoło.
-ałaa-darł się na cały park

/no chodź do mnie mała Razz

Lizzy

/narrator: przechodnie gapili się na niego jak na idiotę xD - czyli norma

/nie mogę, zaraz idę do lekarza... bez sensu byłoby zakończyć rozmowę po napisaniu jednego postu ^^

jesse

/gupiaś Ty. Razz

Wstał trzymając się za głowę i ruszył w bliżej nie określonym kierunku, o.

Violett

/ olaliscie mnie dzięks :p

Lizzy

/ja nie

to ten głupi dżessi xD

jesse

Nagle kiedy oszołomienie mu przeszło zauważył Violett.
-o hej, hej właśnie do Ciebie napisałem-pokazał zęby w szczerym uśmiechu.

Violett

- Hej..- Właśnie domCiebie odpisałam- Pokazała mu jezyk

Lizzy

/cóż za zbieg okoliczności, że się spotkaliście xD

jesse

-a tak racja-wyjął telefon z kieszeni po czymś chował go tam z powrotem-eee mały spacerek?

Violett

/prawda. faceta zawsze trzeba opierdolic. inaczej cie nie zauwazy. echhhh

Violett

- Dobrze. Ale bardzo mały! Widzisz nie mam nawet czasu na moje ukochane martini. - powiedziała - Jestem w szale tworczym.

jesse

-a co tworzysz?-spytał tępwoo jeszcze z lekka odurzony upadkiem

Violett

-Hmmm.. zobacze co wyjdzie. - powiedziała z rozbrajająca szczerościa- Miałbyc esej, ale mam już 100 stron- puściłą mu oczko. - Jak tam rejs?- Spytała ni stąd, ni z owąd

jesse

-dobrze, albo może nawet bardzo dobrze?-nie mógł się zdecydować-a o czym ten esej?

Violett

- O zyciu! - powiedziała i sie ulotniła bez pozegnania, o.

/lece.