aaa4 |
Wysłany: Pon 17:05, 13 Mar 2017 Temat postu: pupki |
|
-Michael! - rzucila. - O moj Boze! Puscila Eve i wybiegla na korytarz, Shane wychodzil wlasnie ze swojego pokoju, potrzasajac prawa dlonia. Kostki mial zakrwawione.
-Gdzie Michael? - wrzasnela.
-Na dole - powiedzial. - Co to jest, u licha? Do Claire dotarlo, ze nadal sciska w dloni garsc odcietych wlosow Mirandy. Skrzywila sie i wypuscila je z reki, a potem potrzasnela reka, zeby sie pozbyc lepiacych sie do dloni kosmykow. - Nawet nie chcesz wiedziec. Aha, przy okazji, Mirande zamknelysmy w szafie Eve.
-No coz, to jakis bonus. Przepraszam, ale naprawde nie lubie tej dziewuchy.
-Na mnie tez nie dziala zbyt dobrze - przyznala Claire.
-Chodzcie, musimy zejsc do Michaela.
-Wierz mi, poradzi sobie i bez nas.
-Nie, nieprawda - powiedziala bardzo ponuro. - Slonce wschodzi. Przez chwile to do niego nie docieralo, a potem dotarlo, i dobry Boze. Znikl, zanim mogla za nim krzyknac, zeby na nia vacu warszawa
poczekal.
Zbiegla na dol kilka sekund po nim i zobaczyla, jak rzuca sie pedem tam, gdzie Michael zlapal kolejnego, chyba czlowieka, ktory wdzieral sie nieproszony przez wylamane frontowe drzwi.
-Nie trzeba mi tu was! - wrzasnal na nich oboje i wyrzucili faceta wpol drogi do Kansas. - Na gore! Shane, pokaz je gdzie!
Shane go zignorowal, wyminal i wpadl do holu strzec frontowych drzwi. Michael ruszyl jego sladem i stanal w smudze swiatla, ktorego coraz wiecej wpadalo przez okno na tylach.
Obrocil sie, spojrzal w tamta strone, a potem spojrzal bez slowa na Claire. Zobaczyla w jego oczach strach.
-Nie - powiedzial. - Nie teraz! Nie mogla powiedziec ani zrobic nic, zeby mu pomoc i wiedziala o rym.
-Jak dlugo...? Straszny wyraz jego twarzy byl odpowiedzia na jej pytanie, ale Michael i tak sie odezwal:
-Piec minut. Moze mniej. Cholera! Jakby wampiry o tym wiedzialy, bo za oknem zastawionym regalem zaczal sie wzmagac jakis halas.
Regal zachwial sie, a potem zaczal przewracac. Michael rzucil sie pod regal, podparl go i z powrotem postawil, a potem pedicure ursynów
zablokowal wlasnym cialem.
-Idz stad! - nakazal Claire, a ona cofnela sie do schodow. Slyszala, ze Shane znow walczy w holu. - Claire, ty i Eve musicie znalezc sposob, zeby wszystko zablokowac. Zamknijcie ten dom. Nie pozwolcie Shane'owi...
Nie byla pewna, co chcial powiedziec, ale wtedy odetchnal gwaltownie, zgial sie wpol, a ona zrozumiala, |
|